Kiedyś, w okresie kiedy myślałam, że nie dane mi będzie
zostać matką, znajomy opowiadał o urokach bycia rodzicem, ale podkreślił też
jeden mankament –„w momencie gdy rodzi się dziecko staje Ci przy ramieniu
strach i nie opuszcza nawet na chwilę”. I cholerka miał rację… On ma o tyle
gorzej, że ma dwoje dzieci, więc obydwa ramiona zajęte. Ciekawe co z tymi co
mają więcej pociech, a tym samym i strachów, a nadal tylko dwa ramiona…. No ale
mi mojego strachu o jedną Polę wystarczy na ramię prawe i lewe. Ot chociażby
takie ząbkowanie, któremu towarzyszy 39cio stopniowa gorączka, niby normalne,
niby często tak dzieci mają, a jak się patrzy na tego cierpiącego malucha to
serce się kraje, a do tego ten strach…. a co jeśli to nie od ząbków (mimo, że lekarz
infekcję wykluczył), a co jeśli przegapię i nie podam leków i dostanie jakieś 42
temperatury? Czy ząbkowanie może być w ogóle niebezpieczne jeśli towarzyszy mu
temperatura? (trzeba zajrzeć do dr Google…) Kiedy niejedzenie zaczyna być „poza
normą”? tak… te pytania zdają się nie mieć końca….
I jak tulę tego roztrzęsionego robaka to mi same łzy do
oczu napływają… A gdy dziś zasypiała i tradycyjnie wkładała mi dłoń do ust (jej
najmłodsza kuzynka miała taką samą fazę) to te jej paluszki jak dopiero co z
piekarnika wyjęte… Ciocia Aga to pewnie by jej powiedziała, żeby się
przyzwyczajała, bo w życiu nie ma lekko J Ja
jednak, gdybym potrafiła wolałabym jej tego bólu i cierpienia oszczędzić i tu
przechodzimy do kolejnego przykrego tematu – bezradności. A z tą trzeba się
jedynie pogodzić, że jest i to zaakceptować.