Kurcze dawno nie pisałam, ale to dlatego, że przy
usypianiu Poli nie wpadało mi nic do głowy. Zostałam pracującą mamą i po całym
dniu, wieczorami nie mam już tam (w głowie) nic, do dzisiajJ Dzisiaj pojawiła mi
się myśl odnośnie uzależnień, o których jest coraz głośniej bo podobno coraz
częściej uzależniamy się od jedzenia, alkoholu, narkotyków, seksu, gier,
hazardu, Internetu/fb (to z tych poważniejszych uzależnień), ale także od ludzi,
szczególnie tych płci przeciwnej (ale nie tylko)…. Mówię o osobach dorosłych
oczywiście, a nie dzieciach, które w sposób naturalny są od nas uzależnione i
naturalnie się z tego uzależnienia uwalniają. Z całą resztą jest trudniej, a ta
dzisiejsza myśl dotyczyła tego, że uzależnienie od innej osoby (partnera) jest
o tyle łatwiejsze od innych uzależnień, że jeśli już zdamy sobie sprawę, że coś
jest nie tak i z nałogiem zechcemy się pożegnać, to wystarczy powiedzieć „spier…laj
z mojego życia” (dla kolorytu można dodać- „w podskokach”) i urażone ego (ex)partnera
(czy też innego ludzia) nie pozwoli mu przy nas pozostać. Gorzej jest z
alkoholem, narkotykami, czy innymi używkami- ich ego jest nie do urażenia. Niemniej
chyba trudniej sobie zdać sprawę, że jest się od kogoś uzależnionym
(szczególnie jeśli mówimy o uzależnieniu emocjonalnym, a nie materialnym),
aniżeli od czegoś. Szczególnie gdy zewsząd atakują piosenki, przedstawiające
niby romantyczną wizję: bez Ciebie nie mogę żyć, bez Ciebie jestem nikim, bez
Ciebie nie istnieję itp.itd. Czyli, że tak to ma być- rań mnie, ale nie odchodź
(a ja to już na pewno nie odejdę), bo jesteś całym moim życiem. Na prawdziwą
miłość (czyli m.in. szacunek, lojalność) w tym wszystkim nie ma miejsca, ale o
tym nie wiemy, bo całe nasze jestestwo skupia się na zatrzymaniu partnera przy
sobie (z nałogiem ciężko się rozstać i znajdziemy caaaałe mnóstwo uników i
znajdujemy drugie tyle wytłumaczeń, żeby się do tego nie przyznać). Dopóki nie
zdarzy się tzw. kuku, czyli nie sięgniemy dna, które dla każdego jest na innej
głębokości. Niestety nie zawsze osoby uzależnione (od czegokolwiek) potrafią
się od tego dna odbić (czego życzyłoby sobie otoczenie). Wtedy nie jesteśmy w
stanie dla nich nic zrobić, wszelkie zwracanie uwagi mija się z celem i trzeba
pogodzić się z bezsilnością. Jedyne co możemy to jak najlepiej zająć się sobą.
Czasami trzeba odejść od kogoś kogo się kocha, zostawić (wyprzeć się?) rodzinę,
zachować się chamsko, zignorować. A to wszystko dla naszego dobra i wbrew
pozorom także tej drugiej strony. Jeśli widzisz, że nie jesteś w stanie kogoś
uratować, uratuj tego kogo możesz – siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz