Pierwszy mój wpis zawierał obietnicę, że będzie tu trochę
o małych cudach dnia codziennego. Poli do tego zaliczyć nie mogę bo ona jest
moim wielkim, ogromnym, gigantycznym cudem dnia codziennego i życia w ogóle (mimo,
że potrafi dać w kość, oj potrafi…J).
Kilka dni temu (to była chyba środa) wydarzył się właśnie taki
cud. W sumie to całkiem podobny to tego pierwszego, bo też chodziło o
przesyłkę, a jednak nieco inny jeśli chodzi o poziom zaskoczenia i „telepatii”.
Sprawcami tej przesyłki byli przesympatyczni szczecinianie, mega pozytywni ludzie!
I nie chodzi o to, że sama przesyłka mnie zaskoczyła, bo nie miałam pojęcia, że
do nas idzie (piszę do nas, bo Pola też została obdarowana), ale o tę telepatię właśnie. Ale
zanim powiem dlaczego, to muszę wrócić do zeszłej niedzieli kiedy wędrowałam po
mazurskich lasach i usypiałam Polika, w uszach grała mi muzyka i pojawiła się
myśl, że posłuchałabym czegoś nowego, a raczej czegoś co słyszałam pobieżnie,
ale nie zagłębiłam się w twórczość i pomyślałam wtedy o Kometach, a potem o
Partii. Być może zbiegło się to z myślą o czasach, kiedy mieszkałam z moim
przedostatnim „byłym” , który czasami „wrzucał ” Partię lub Komety do
odtwarzacza i szedł palić na balkon i było jakoś tak… młodzieńczo i beztrosko J No, ale ja nie o tym
chciałam… No więc mamy niedzielę i myśl o Kometach i Partii, krótką i całkiem
luźną, aż tu nadchodzi środa (a może jednak wtorek…), otwieram przesyłkę i…. już
wiecie co w niej znajduję J
ale jeszcze oprócz Partii i Komet była też płyta Aliansów, których wieki całe
nie słyszałam, a na dopełnienie szczęścia- fajna regałowa koszulka ;) Ze
sprawcami przesyłki nie byłam w kontakcie od miesięcy. Czas jakiś temu
przekazałam ciężarówkowe ubrania (ciężarówka już się wypakowała – na załadunku
był piękny Aleksander), część z nich powędrowała dalej – do kolejnej
ciężarówki, która jeszcze nie dotarła na rozładunek (sorry za te techniczne porównania,
ale mój tata jest tirowcem), a część (jak się domyślam) zabłądziła w
zakamarkach szafek i trafiła do mnie z powrotem, uzupełniona o prezenty dla Poli i dla mnie (więcej było prezentów). Na
co dzień rodzice Olka tworzą wytwórnię muzyczną Jimmy Jazz Records (http://www.jimmyjazz.pl/) i wydają również te kapele, ale powiedzcie,
skąd oni wiedzieli????? I to w takim momencie…. Czy to nie cud właśnie? Jeszcze raz dzięki wielkie Państwu Dzidkom! :)
"Stoję na balkonie palę papierosa...Warszawa i ja". To się akurat nie zmieniło nawet mimo rzucenia palenia ;)
OdpowiedzUsuńhahahahaha dokładnie!!! :) no coś Ty? nie palicie? SZACUN!:)
OdpowiedzUsuń