Dzisiaj z babcią miałyśmy w tym
samym momencie to samo skojarzenie (tylko babcia je zwerbalizowała), gdy Pola
tocząc przed sobą dużą niebieską piłkę (taką do ćwiczeń) wkroczyła do pokoju -"żuczek
gnojarek" jak nic!! Z tym skojarzeniem przezabawnie to wygląda...
A ciąg dalszy tematu „gnojowego”
był przy wieczornej kąpieli, gdy Poli zdarzyło się (nie po raz pierwszy zresztą)
„skuptać” do wanny. Zareagowała płaczem i w sumie nic dziwnego – ja też bym się popłakała jakbym się sobie osobiście do wanny zesrała. Na tę okoliczność
przypomniało mi się jak kilkadziesiąt lat temu (miałam pewnie jakieś 5-6 lat)
kąpałam się z cztery lata młodszą sąsiadką (wtedy ciut większą od mojej Poli) i
w pewnym momencie wypłynęła na powierzchnię płyta pilśniowa, którą ochoczo
chwyciłam w rękę i jak mi się rozmiażdżyła w dłoni to wrzaskom nie było końca.
Nie pamiętam czy nasunęło mi się w tamtym momencie pytanie z pewnego dowcipu „ale
skąd w d… glina?”, ale mogę domyślać się jedynie, że raczej nie…..
A wracając do „dzisiaj” to młoda zapragnęła być Angeliną Jolie i szybkim zaryciem twarzą w chodnik (ach te
prędkości i nowe buty), w sekundę lewą stronę ust miała niemalże identyczną jak
wspomniana celebrytka…. A ja
wystraszyłam się nie na żarty. Taka opieka nad żuczkiem gnojarkiem to nie
zabawa… do tego świadomość, że nie da się przed wszystkim dzieciaka ustrzec
jest |ciut" dołująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz